Guillermo del Toro: Alchemik potworów i współczesnych baśni

Z nawiedzonych ulic Guadalajary do oscarowej chwały – spojrzenie na wizjonerskiego reżysera, który w swoim kinematograficznym gabinecie osobliwości celebruje to, co groteskowe i piękne.

Martin Cid Magazine PL
Martin Cid Magazine PL
Martin Cid Magazine (MCM) is a cultural magazine about entertainment, arts and shows.
Guillermo del Toro. Por Kacy Bao - Trabajo propio, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=166624739

W wielkim panteonie współczesnego kina niewiele postaci zajmuje tak wyjątkowe i z miłością stworzone miejsce jak Guillermo del Toro. Jest filmowcem, autorem, artystą, ale przede wszystkim jest alchemikiem. Przez ponad trzy dekady praktykował unikalną formę filmowej alchemii, biorąc to, co niektórzy mogliby nazwać „lichą materią” – potwory, duchy, owady i rekwizyty grozy – i przemieniając ją w narracyjne złoto. Jego twórczość jest świadectwem głębokiego i niezachwianego przekonania, że potwory są „patronami niedoskonałości”, a w grotesce kryje się wyjątkowe i poetyckie piękno.

Jego kariera to nie prosta droga od niskobudżetowego horroru do prestiżu Hollywood, ale konsekwentny, trwający całe życie projekt budowy kinematograficznego gabinetu osobliwości. Każdy film to nowa szuflada w tym gabinecie, odsłaniająca starannie zaprojektowany świat, w którym baśnie zderzają się z brutalną machiną historii, a najbardziej ludzkie postacie często mają rogi, skrzela lub mechaniczne serca. Ta niezachwiana wizja zaprowadziła go na najwyższe szczyty branży, przynosząc mu Oscary za Najlepszą reżyserię i Najlepszy film za opowieść o miłości niemej kobiety do boga rzeki, a także za Najlepszy pełnometrażowy film animowany za baśń stop-motion o drewnianym chłopcu w faszystowskich Włoszech. Podróż Guillermo del Toro to historia reżysera, który nie zmienił swojej wizji, by zdobyć uznanie Hollywood, lecz poprzez czyste mistrzostwo i przekonanie sprawił, że Hollywood w końcu doceniło głęboką, potworną wizję, którą zawsze nosił w sobie.

Dzieciństwo wykute w cieniu i wierze

Surowiec dla całej artystycznej wizji del Toro został wydobyty z ulic i domów jego rodzinnej Guadalajary w Meksyku, gdzie urodził się 9 października 1964 roku. Jego młodość była tyglem głębokich i często sprzecznych wpływów. Wychowywał się w surowym, głęboko katolickim domu, rządzonym przez babcię, kobietę, której wiara była zarówno źródłem bogatej ikonografii, jak i głęboko zakorzenionego strachu. Jego rosnącą fascynację fantastyką i horrorem postrzegała nie jako iskrę twórczą, ale jako duchową chorobę. Z dezaprobatą patrząc na jego rysunki potworów i demonów, poddała młodego chłopca dwóm egzorcyzmom, polewając go wodą święconą w próbie oczyszczenia jego duszy. Jako dodatkową formę pokuty wkładała mu do butów metalowe kapsle, by raniły jego stopy – brutalny, fizyczny przejaw religijnej winy.

Ten chorobliwy katolicyzm odbijał się w niefiltrowanej rzeczywistości samego miasta. Del Toro opowiadał o swoim wczesnym, wielokrotnym kontakcie ze śmiercią, przechowując żywe wspomnienia widoku prawdziwych zwłok w kostnicach, w kościelnych katakumbach i na ulicy po wypadkach lub aktach przemocy. To środowisko, w którym sacrum i profanum prowadziły nieustanny, trzewiowy dialog, ukształtowało umysł, który nie widział wyraźnej granicy między tym, co rzeczywiste, a tym, co fantastyczne. Aby uciec, schronił się w świecie wyobraźni, znajdując pocieszenie nie w świętych, ale w potworach.

Jego twórcze impulsy znalazły ujście, gdy w wieku około ośmiu lat zaczął eksperymentować z kamerą Super 8 swojego ojca. Jego pierwsze filmy, z udziałem zabawek z Planety Małp i innych przedmiotów domowych, były już nasycone mrocznym, komicznym wyczuciem. Jeden z godnych uwagi filmów krótkometrażowych opowiadał o „ziemniaku-seryjnym mordercy” z ambicjami panowania nad światem, który zamordował swoją rodzinę, zanim został bezceremonialnie zmiażdżony przez samochód. Ta wczesna twórczość ujawnia umysł, który już bawił się tropami grozy, znajdując dziwną i cudowną moc w makabrze. Centralny konflikt późniejszej twórczości del Toro – zderzenie sztywnych, okrutnych instytucji z uduchowionym, niezrozumianym „potworem” – był bezpośrednią eksternalizacją tego dzieciństwa. Nie odrzucił po prostu wiary swojej babci; przejął jej gotycką oprawę, przenosząc jej poczucie grozy i podziwu na nową, osobistą mitologię własnego stworzenia.

Praktyka rzemieślnika: Od Necropii do Cronosa

Droga del Toro od młodzieńczego hobbysty do zawodowego filmowca opierała się na fundamencie praktycznego rzemiosła. Zapisał się na studia filmoznawcze na Uniwersytecie w Guadalajarze, gdzie nawet opublikował swoją pierwszą książkę, biografię Alfreda Hitchcocka. Jednak jego najważniejsza edukacja nie pochodziła z sali wykładowej, ale z warsztatu. Wyszukał i studiował efekty specjalne i charakteryzację pod okiem legendarnego Dicka Smitha, artysty odpowiedzialnego za przełomowe efekty w Egzorcyście. To mentorstwo było przełomowe. Przez następną dekadę del Toro poświęcił się rzemiosłu, pracując jako charakteryzator efektów specjalnych i ostatecznie zakładając własną firmę w Guadalajarze, Necropia. W tym okresie doskonalił swoje umiejętności w meksykańskich programach telewizyjnych, takich jak Hora Marcada, gdzie pracował u boku przyszłych współpracowników, takich jak Alfonso Cuarón i Emmanuel Lubezki, oraz współtworzył Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Guadalajarze.

To głębokie, namacalne zrozumienie, jak magia kina jest fizycznie rzeźbiona, formowana i ożywiana, stało się fundamentem jego stylu reżyserskiego, zaszczepiając w nim trwającą przez całą karierę preferencję dla efektów praktycznych, które nadają jego fantastycznym stworzeniom namacalną, trzewiową wagę. Ta intensywna praktyka zakończyła się jego debiutem fabularnym w 1993 roku, filmem Cronos. Film, sfinansowany z budżetu około 2 milionów dolarów, który del Toro częściowo pokrył z własnej kieszeni, był ostatecznym wyrazem jego podróży jako rzemieślnika. Był to film sfinansowany i zbudowany na jego wiedzy z zakresu efektów praktycznych. Cronos opowiada historię starszego antykwariusza, który odkrywa 400-letnie, owadopodobne urządzenie, które daje wieczne życie kosztem wampirycznego pragnienia krwi. Film był w pełni uformowaną deklaracją programową, przedstawiając światu charakterystyczne motywy del Toro: skomplikowane mechanizmy zegarowe, obrazowanie owadów, tragicznego i sympatycznego potwora oraz głęboką studnię katolickiej symboliki. Była to także jego pierwsza współpraca z aktorem Ronem Perlmanem, który grał brutalnego Amerykanina polującego na urządzenie.

Cronos był sensacją w Meksyku, zdobywając dziewięć nagród Ariel, w tym za Najlepszy film i Najlepszą reżyserię. Następnie zdobył prestiżową nagrodę Międzynarodowego Tygodnia Krytyki na Festiwalu Filmowym w Cannes, zapowiadając pojawienie się zdumiewająco oryginalnego głosu w światowym kinie. W Stanach Zjednoczonych jego dystrybucja była jednak ograniczona i zarobił zaledwie 621 392 dolary. Film był ulubieńcem krytyków, ale komercyjną ciekawostką, co stało się wzorcem, który zdefiniował kolejny etap jego kariery, gdy wkroczył w serce systemu Hollywood.

Próba ognia: Hollywoodzka gehenna z Mimic: Mutruzja

Po międzynarodowym uznaniu Cronosa, del Toro po raz pierwszy wkroczył do amerykańskiego systemu studyjnego z filmem science fiction i horroru z 1997 roku Mimic: Mutruzja, wyprodukowanym przez gatunkową wytwórnię Miramaxu, Dimension Films. Doświadczenie to okazało się traumatyczną próbą ognia. Nieustannie ścierał się z producentami Bobem i Harveyem Weinsteinami, którzy, jak czuł, ingerowali w każdy aspekt projektu. Studio podważało jego decyzje dotyczące fabuły, obsady i tonu, domagając się bardziej konwencjonalnego i „straszniejszego” filmu niż atmosferyczny film o potworach, który del Toro sobie wyobrażał. Pierwotny koncept, obejmujący upiorne białe owady, został zmieniony na gigantyczne, zmutowane karaluchy – ruch, którego del Toro obawiał się, że zamieni jego film w „film o gigantycznym karaluchu”.

Twórcze bitwy stały się tak intensywne, że Harvey Weinstein podobno wtargnął na plan w Toronto, aby instruować del Toro, jak reżyserować, a później próbował go zwolnić, co zostało udaremnione jedynie dzięki interwencji głównej aktorki, Miry Sorvino. Del Toro od tego czasu nazwał tworzenie Mimic: Mutruzja jednym z najgorszych doświadczeń w swoim życiu, „okropnym, okropnym, okropnym doświadczeniem”, które porównał niekorzystnie do porwania własnego ojca. Ostatecznie wyrzekł się kinowej wersji montażowej filmu, choć później udało mu się wydać wersję reżyserską w 2011 roku, która przywróciła niektóre z jego pierwotnych intencji. Ta gehenna niemal całkowicie zniechęciła go do amerykańskiego kina.

Jednak zawodowa trauma związana z Mimic: Mutruzja miała głęboki i trwały wpływ na jego rzemiosło. W odpowiedzi na to, że jego praca była przemontowywana i kontrolowana przez studio, del Toro świadomie rozwinął specyficzny styl reżyserski jako formę twórczej samoobrony. Zaczął filmować w sposób, który utrudniał łatwy montaż, stosując płynne, złożone i często długie ruchy kamery, które przeplatają się przez plan. Ten styl „płynącej kamery”, obecnie celebrowany jako znak rozpoznawczy jego sztuki, narodził się jako przemyślana taktyka przetrwania. Był to sposób na uczynienie kamery samodzielnym bohaterem narracyjnym, osadzając logikę opowieści tak głęboko w wizualnym języku ujęcia, że nie można było jej łatwo zdemontować w montażowni. Ból związany z Mimic: Mutruzja wykuł same narzędzia, których użył do budowy swoich przyszłych arcydzieł.

Powrót do korzeni: Hiszpański gotyk w Kręgosłupie diabła

Wstrząśnięty hollywoodzką gehenną, del Toro dokonał strategicznego i duchowo koniecznego odwrotu. Wrócił do swoich korzeni, zakładając własną firmę produkcyjną, The Tequila Gang, i rozpoczynając hiszpańskojęzyczną koprodukcję między Hiszpanią a Meksykiem. Rezultatem był Kręgosłup diabła (2001), głęboko osobista gotycka opowieść o duchach, która posłużyła zarówno jako twórcze odrodzenie, jak i tematyczny wzorzec dla jego najsłynniejszego dzieła.

Film został wyprodukowany przez legendarnego hiszpańskiego reżysera Pedro Almodóvara i jego brata, Agustína, za pośrednictwem ich firmy El Deseo. To partnerstwo okazało się idealnym antidotum na truciznę Mimic: Mutruzja. Del Toro otrzymał całkowitą swobodę twórczą, koncepcję tak absolutną, że gdy poprosił o ostateczny montaż, Pedro Almodóvar był autentycznie zdezorientowany, odpowiadając: „Ależ oczywiście, decyzja należy do ciebie!”. To chronione środowisko pozwoliło del Toro na nowo odkryć swój głos i wyleczyć rany po poprzednim filmie. Wskrzesił scenariusz, który napisał jeszcze przed Cronosem, opowieść osadzoną w 1939 roku, w ostatnim roku hiszpańskiej wojny domowej. Historia śledzi młodego chłopca, Carlosa, który zostaje wysłany do nawiedzonego sierocińca prowadzonego przez lojalistów republikańskich. Tam konfrontuje się nie tylko z duchem zamordowanego dziecka, ale także z bardzo ludzkimi złem chciwości i przemocy ucieleśnionym przez dozorcę, Jacinto. Film mistrzowsko łączy nadprzyrodzoną grozę z historyczną tragedią, ustanawiając hiszpańską wojnę domową jako to, co del Toro później nazwał „motorem duchów” – traumą historyczną tak głęboką, że jej widma wciąż nawiedzają teraźniejszość.

Kręgosłup diabła został okrzyknięty przez krytyków arcydziełem nastroju i metafory. Co ważniejsze dla del Toro, było to potwierdzenie, że jego bezkompromisowa wizja może zaowocować potężnym, rezonującym kinem. Opisał film jako „film braterski” dla Labiryntu fauna, bardziej męski odpowiednik kobiecej energii jego późniejszego dzieła. Twórcze spełnienie i sukces krytyczny Kręgosłupu diabła były niezbędną sesją terapii artystycznej, która nie tylko przywróciła mu pewność siebie, ale także położyła tematyczne i historyczne podwaliny pod arcydzieło, które miało nadejść.

Podbój głównego nurtu: Blade: Wieczny łowca II i saga Hellboy

Wzmocniony twórczym triumfem Kręgosłupu diabła, del Toro powrócił do Hollywood, ale tym razem na własnych warunkach. Stanął za sterami sequela o superbohaterze-wampirze Blade: Wieczny łowca II (2002), projektu, który pozwolił mu połączyć jego gotycką, potworną estetykę z wysokooktanową akcją rodem z blockbusterów. Zmęczony romantycznym tropem „udręczonych wiktoriańskich bohaterów”, był zdeterminowany, by znów uczynić wampiry strasznymi. Film odniósł ogromny sukces, zarabiając 155 milionów dolarów i udowadniając, że jego wyjątkowa wrażliwość może rozkwitnąć w ramach mainstreamowej franczyzy. Wniósł swoją charakterystyczną miłość do efektów praktycznych, skomplikowanego projektowania stworzeń – jak przerażający „Żniwiarze” z ich rozszczepionymi szczękami – oraz nastrojowego, atmosferycznego oświetlenia do świata filmów komiksowych, tworząc to, co wielu fanów uważa za punkt kulminacyjny trylogii.

Ten sukces dał mu siłę przebicia w branży, by zająć się projektem, który pielęgnował od lat: adaptacją komiksu Mike’a Mignoli Hellboy. Droga do przeniesienia na ekran czerwonoskórego demona o ciętym języku była żmudna, naznaczona niezachwianą lojalnością i artystyczną integralnością del Toro. Przez siedem lat walczył ze studiami, które wahały się co do projektu, a co najważniejsze, co do jego wyboru na główną rolę. Del Toro był nieugięty, że tylko jeden aktor może ucieleśnić duszę postaci: jego przyjaciel i częsty współpracownik, Ron Perlman. Odmówił zrobienia filmu z kimkolwiek innym, gotów poświęcić cały projekt, zamiast iść na kompromis w kwestii, którą uważał za jego serce.

Jego upór się opłacił. Hellboy został wydany w 2004 roku, a następnie jeszcze bardziej fantastyczny sequel, Hellboy: Złota armia, w 2008 roku. Filmy te są żywym pokazem pasji del Toro. Są pełne zapierających dech w piersiach efektów praktycznych i projektów stworzeń, z których wiele pochodziło bezpośrednio z jego osobistych notatników. Podchodził do tych filmów franczyzowych nie jak reżyser do wynajęcia, ale z tą samą autorską pasją, którą wnosił do swoich niezależnych prac. Zrównoważył wybuchową akcję z autentycznym patosem i humorem opartym na postaciach, uczłowieczając swojego potwornego bohatera i jego przybraną rodzinę „dziwaków”. W ten sposób del Toro skutecznie zatarł granicę między kinem artystycznym a multipleksem, pokazując, że dla niego historia o sympatycznym potworze była wartościowym przedsięwzięciem, niezależnie od budżetu.

Arcydzieło: Wewnątrz Labiryntu fauna

W 2006 roku Guillermo del Toro wydał film, który miał zdefiniować jego karierę i ugruntować jego status jako jednego z czołowych wizjonerów kina na świecie: Labirynt fauna (El laberinto del fauno). Będąc międzynarodową koprodukcją między Hiszpanią a Meksykiem, był to projekt tak osobisty, że del Toro zainwestował własną pensję, aby zapewnić jego ukończenie. Film jest ostateczną syntezą każdego tematu, wpływu i obsesji, które ukształtowały jego życie i twórczość do tego momentu.

Historia, która powstała z dwudziestu lat pomysłów, rysunków i fragmentów fabuły zebranych w jego starannie prowadzonych notatnikach, rozgrywa się w 1944 roku, pięć lat po hiszpańskiej wojnie domowej. Śledzi młodą dziewczynę o imieniu Ofelia, która podróżuje z ciężarną matką do wiejskiej placówki wojskowej dowodzonej przez jej sadystycznego nowego ojczyma, kapitana falangistów Vidala. Uciekając przed brutalną rzeczywistością nowego życia, Ofelia odkrywa starożytny labirynt i tajemniczego fauna, który mówi jej, że jest dawno zaginioną księżniczką podziemnego świata. Aby odzyskać swoje królestwo, musi wykonać trzy niebezpieczne zadania.

Labirynt fauna to mistrzowskie i rozdzierające serce połączenie mrocznej baśni w stylu braci Grimm z bezkompromisową brutalnością frankistowskiej Hiszpanii po wojnie. Świat fantazji nie jest prostą ucieczką od rzeczywistości, ale raczej metaforyczną soczewką, przez którą Ofelia przetwarza i konfrontuje jej okropieństwa. Tematy wyboru i nieposłuszeństwa są kluczowe; Ofelia jest nieustannie poddawana próbom, zmuszona wybierać między ślepym posłuszeństwem wobec autorytarnych postaci, takich jak Vidal i Faun, a własnym wrodzonym kompasem moralnym. Najstraszniejsza kreacja filmu, Blady Człowiek, pożeracz dzieci, jest bezpośrednią alegorią instytucjonalnego zła faszyzmu i współwinnego Kościoła katolickiego.

Film miał premierę na Festiwalu Filmowym w Cannes w 2006 roku, gdzie został przyjęty 22-minutową owacją na stojąco, jedną z najdłuższych w historii festiwalu. Stał się globalnym fenomenem, zarabiając ponad 83 miliony dolarów przy skromnym budżecie 19 milionów i zdobywając powszechne uznanie krytyków. Otrzymał sześć nominacji do Oscara, w tym za Najlepszy scenariusz oryginalny dla del Toro, i zdobył trzy statuetki za zdjęcia, scenografię i charakteryzację. Film był doskonałą destylacją całej jego artystycznej tożsamości, dziełem, do którego zmierzała cała jego kariera, i zapewnił mu ogromny kapitał twórczy na wszystkie przyszłe przedsięwzięcia.

Autor jako producent i współpracownik

Po monumentalnym sukcesie Labiryntu fauna wpływy del Toro rozszerzyły się daleko poza jego własną pracę reżyserską. Ugruntował swoją rolę jako centralnej, generatywnej siły we współczesnej narracji fantasy, wykorzystując swoje nowo zdobyte wpływy do wspierania innych filmowców i rozszerzania swojego twórczego uniwersum na wielu platformach. Jego praca jako producenta nie jest zajęciem dodatkowym, ale bezpośrednim przedłużeniem jego impulsu do budowania światów. Nie mogąc osobiście wyreżyserować każdej historii, która porywa jego wyobraźnię – jak jego słynny, lecz nigdy niezrealizowany, projekt marzeń, adaptacja W górach szaleństwa H.P. Lovecrafta – wykorzystuje swoje wpływy, aby ożywić światy o podobnej tematyce.

Służył jako producent i mentor w uznanych hiszpańskojęzycznych horrorach, takich jak Sierociniec (2007) J.A. Bayony i Mama (2013) Andy’ego Muschiettiego, pielęgnując nowe talenty w gatunku, który kocha. Stał się również kluczową siłą twórczą w animacji, pełniąc funkcję producenta wykonawczego w filmach DreamWorks Animation, takich jak Kot w butach (2011), Strażnicy marzeń (2012) i sequele Kung Fu Pandy. Jego zasięg rozszerzył się również na franczyzy blockbusterów i telewizję. Po tym, jak był przymierzany do reżyserii adaptacji filmowej Hobbita, ostatecznie zrezygnował ze stanowiska reżysera, ale pozostał współautorem scenariusza we wszystkich trzech filmach trylogii Petera Jacksona, kształtując narrację Śródziemia. Zajął się telewizją jako współtwórca i producent wykonawczy serialu FX Wirus (2014-2017), opartego na trylogii powieści o wampirach, którą napisał wspólnie z Chuckiem Hoganem. Dla Netflixa stworzył rozległą i uwielbianą franczyzę animowaną Opowieści z Arkadii, która obejmuje seriale Łowcy trolli, 3 nie z tej ziemi i Czarodzieje. Poprzez te różnorodne projekty del Toro skutecznie kuratoruje większy, wspólny wszechświat mrocznej fantastyki, wykorzystując swoje nazwisko i zasoby do budowy swojego „gabinetu osobliwości” na znacznie większą skalę, niż mógłby osiągnąć sam.

Niekonwencjonalna historia miłosna: Kształt Oscara

W 2017 roku Guillermo del Toro wyreżyserował film, który przyniósł mu najwyższe laury branży: Kształt wody. Geneza filmu leżała we wspomnieniu z dzieciństwa – oglądaniu Potwora z Czarnej Laguny i życzeniu, by potwór i główna bohaterka mogli odnieść sukces w swojej miłości. Dziesiątki lat później urzeczywistnił to życzenie w baśni z czasów zimnej wojny, która stała się jego najsłynniejszym dziełem.

Akcja filmu, osadzona w Baltimore w 1962 roku, skupia się na Elisie Esposito, niemej sprzątaczce w tajnym laboratorium rządowym. Jej życie w cichej izolacji ulega przemianie, gdy odkrywa najcenniejszy zasób laboratorium: humanoidalne stworzenie amfibijne schwytane w rzece Amazonce. Gdy nawiązuje z nim cichą więź, odkrywa spisek sadystycznego agenta rządowego, który chce je poddać wiwisekcji. Film jest piękną, melancholijną odą do outsiderów, gdzie przybrana rodzina Elisy – jej sąsiad gej, który żył w ukryciu, i jej afroamerykańska koleżanka z pracy – reprezentuje marginalizowane głosy epoki. Zrealizowany przy stosunkowo skromnym budżecie 19,5 miliona dolarów, Kształt wody to mistrzowska lekcja atmosfery i emocji, wykorzystująca swoje umiejscowienie w 1962 roku jako „baśń na trudne czasy” do komentowania społecznych i politycznych niepokojów współczesności.

Film miał premierę na Festiwalu Filmowym w Wenecji, gdzie zdobył Złotego Lwa, a następnie stał się potęgą krytyki i sezonu nagród. Jego triumfalna noc nadeszła podczas 90. ceremonii wręczenia Oscarów. Film, który zdobył aż trzynaście nominacji, wygrał cztery statuetki, w tym za Najlepszą scenografię, Najlepszą muzykę oryginalną, Najlepszą reżyserię dla del Toro i upragnioną nagrodę za Najlepszy film. Był to moment przełomowy. Przez dziesięciolecia filmy gatunkowe były w dużej mierze spychane do kategorii technicznych przez główne gremia przyznające nagrody. Dzięki tej wygranej Akademia w pełni przyjęła argument, który del Toro głosił przez całą swoją karierę: że historia o potworze i romans między kobietą a „człowiekiem-rybą” może być równie głęboka, artystyczna i godna najwyższego honoru branży, co każdy tradycyjny dramat. „Licha materia”, którą tak cenił, została alchemicznie przemieniona w kinowe złoto w oczach establishmentu.

Ewoluująca wizja: Noir, animacja i przyszłość

W latach po swoim triumfie oscarowym del Toro kontynuował ewolucję jako artysta, eksplorując nowe gatunki, jednocześnie podwajając swoje najstarsze pasje. W 2021 roku wydał Zaułek koszmarów, znaczące odejście jako jego pierwszy film fabularny bez elementów nadprzyrodzonych. Będąc wystawną i mroczną adaptacją powieści Williama Lindsaya Greshama z 1946 roku, film jest czystą, mroczną eksploracją ludzkiej ambicji i deprawacji, demonstrując jego mistrzostwo w klasycznym kinie noir. Dzięki oszałamiającej scenografii i mistrzowskiej roli Bradleya Coopera film zdobył cztery nominacje do Oscara, w tym za Najlepszy film, udowadniając, że jego artystyczne panowanie wykraczało poza sferę fantastyki.

Następnie zajął się projektem, który dojrzewał przez ponad dekadę: Guillermo del Toro: Pinokio (2022). Wracając do swojej pierwszej miłości, animacji poklatkowej, przetworzył klasyczną opowieść nie jako historię dla dzieci, ale jako mroczną, głęboką baśń o życiu, śmierci i nieposłuszeństwie, osadzoną na tle faszystowskich Włoch Mussoliniego. Film był technicznym i emocjonalnym cudem, chwalonym za swoje ręcznie wykonane piękno i dojrzałe, antyfaszystowskie tematy. Zdominował sezon nagród, kończąc się kolejną nagrodą Oscara dla del Toro, tym razem za Najlepszy pełnometrażowy film animowany.

Ta wygrana ugruntowała nową drogę dla reżysera. Stwierdził, że po kilku kolejnych filmach aktorskich planuje poświęcić resztę swojej kariery głównie animacji, medium, które uważa za „najczystszą formę sztuki” i tę, która oferuje największą kontrolę twórczą. Dla filmowca owładniętego obsesją na punkcie drobiazgowego budowania światów – pragnieniem zrodzonym z jego dziecięcych filmów Super 8 i utrwalonym przez traumę ingerencji studiów – animacja poklatkowa stanowi ostateczną granicę. To jedyne medium, w którym ręka reżysera jest dosłownie w każdym kadrze, bezpośrednim i bezkompromisowym wyrazem jego woli. Ten zwrot zamyka krąg jego podróży, od chłopca animującego swoje zabawki w Guadalajarze do mistrza animującego swoje lalki na światowej scenie.

Wskrzeszona pasja życia: Frankenstein

W 2025 roku del Toro ma wydać Frankensteina, projekt, który stanowi kulminację trwającej całe życie artystycznej obsesji. Dla del Toro ta historia to nie tylko klasyk gatunku; to osobista religia. Opowiadał o tym, jak jako dziecko zobaczył potwora Borisa Karloffa i po raz pierwszy zrozumiał, „jak wygląda święty lub mesjasz”. To głęboko osobiste połączenie przez dziesięciolecia napędzało jego pragnienie adaptacji powieści Mary Shelley, czekając na odpowiednie warunki, aby stworzyć wersję, która mogłaby zrekonstruować cały świat historii we właściwej skali.

Jego wizja filmu to nie konwencjonalny horror, ale raczej „niezwykle emocjonalna historia”. Jego celem jest odtworzenie uczucia czytania powieści po raz pierwszy, zanim jej postacie stały się kulturowymi karykaturami. Narracja skupi się na złożonej relacji między stwórcą a stworzeniem, eksplorując tematy ojcostwa i synostwa, które są głęboko zakorzenione w życiu samego del Toro. W filmie wystąpią Oscar Isaac jako genialny i egoistyczny naukowiec Victor Frankenstein oraz Jacob Elordi w roli jego tragicznego stworzenia. W obsadzie znajdą się również Mia Goth, Christoph Waltz i Charles Dance. Film ma zaplanowaną ograniczoną premierę kinową 17 października 2025 roku, a następnie będzie dostępny globalnie na platformie Netflix od 7 listopada 2025 roku. Del Toro opisał ten film jako koniec pewnej epoki dla niego, wielką syntezę estetycznych, rytmicznych i empatycznych zagadnień, które definiowały jego twórczość od Cronosa do dziś.

Patron niedoskonałości

Kariera Guillermo del Toro jest świadectwem siły wyjątkowej, głęboko osobistej wizji. Jego podróż od chłopca zafascynowanego potworami w Guadalajarze do cenionego mistrza współczesnych baśni została zdefiniowana przez niezachwiane przywiązanie do jego podstawowych przekonań. Konsekwentnie bronił wyrzutków, „innych” i niedoskonałych, znajdując w nich uduchowione piękno, które odzwierciedla naszą własną, wadliwą ludzkość. Jego niezłomny antyautorytaryzm, czy to skierowany przeciwko machinie faszyzmu, czy dogmatom kościoła, przebiega jako potężny podziemny prąd przez całą jego twórczość. Jest autorem w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu, którego tematyczne zainteresowania i wyrazisty język wizualny są natychmiast rozpoznawalne. Jego filmy są mroczne, a jednak pełne nadziei, groteskowe, a jednak poetyckie, i działają w oparciu o głębokie zrozumienie, że baśnie nie są ucieczką od rzeczywistości, ale niezbędnym narzędziem do poruszania się po jej najciemniejszych zakamarkach.

Guillermo del Toro nie tylko tworzy potwory; on je rozumie, kocha i postrzega jako patronów świata, który desperacko potrzebuje zaakceptować swoje niedoskonałości. W ten sposób podsuwa nam pięknie dziwne i głęboko empatyczne lustro, w którym odbija się to, co potworne i magiczne w nas wszystkich.

Udostępnij ten artykuł
Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *